Tarnów w maju, jak co roku, stał się filmową stolicą Polski. Wszystko za sprawą 22 już edycji Tarnowskiej Nagrody Filmowej, która w tym roku trwała od 10 do 18 maja, a więc dzień dłużej niż w latach poprzednich.
Oprócz pokazów konkursowych odbyły się liczne imprezy towarzyszące. Wszystko zaczęło się od wernisażu prac Piotra Dumały w budynku Tarnowskiego Centrum Kultury. Twórca sam opowiadał o swoich pracach plastycznych, wśród których znalazł się plakat z 20 TNF. Po tym krótkim prologu wszyscy udali się do Kina Marzenie na oficjalne otwarcie festiwalu.
Po tradycyjnym wymienieniu nazwisk sponsorów i patronów oraz wszystkich formułkach grzecznościowych rozpoczął się pierwszy z koncertów muzyki filmowej przygotowanych na tegoroczną Nagrodę. Był to niezwykle oryginalny, za sprawą zespołu Małe Instrumenty, który swą nazwę zaczerpnął od małych instrumentów, na których wykonuje swoją muzykę. Wśród instrumentariów można znaleźć najróżniejsze zabawki wydające dźwięki oraz małe fleciki i gitarki. Wysłuchawszy niecodziennej aranżacji muzyki filmowej, wszyscy zgromadzeni, w liczbie zdecydowanie za małej, obejrzeli złotą dziesiątkę polskiej animacji, przygotowaną z okazji 60-lecia polskiej animacji.
Pierwszym prawdziwym dniem festiwalowym była niedziela, na którą zaplanowano trzy projekcje konkursowe. Liczba osób na sali rosła z każdym następnym filmem, jak również jakość oglądanych dzieł. I tak na ostatnim filmie „Korowodzie” Jerzego Stuhra była już pełna sala. Tylko z grzeczności wspomnę o „Hani” debiucie Janusza Kamińskiego i „U Pana Boga w ogródku” Jacka Bromskiego.
Dzień drugi to tylko dwa filmy. „Jutro idziemy do kina” Michała Kwiecińskiego i „Niezawodny system” kolejny debiut, tym razem kobiety, Izabeli Szylko, niestety również średnio udany. Natomiast „Jutro…” to zdecydowanie wyróżniający się film, który do końca był brany pod uwagę przy przyznawaniu nagród przez młodzieżowe jury.
Wtorek, a więc trzeci dzień, był jednym z najlepszych pod względem propozycji filmowych. Kolejny film debiutanta, Grzegorza Packa, „Środa, czwartek rano”, tylko trochę lepiej niż przeciętny oraz dwa filmy, które zostały nagrodzone w Tarnowie: „Pora umierać” Doroty Kędzierawskiej (Grand Prix), który jest moim zdaniem najlepszym polskim filmem ostatniego roku, oraz „Ogród Luizy” Macieja Wojtyszko, który wzbogacił się o nagrodę publiczności.
Festiwalowa środa rozpoczęła się od obrad jury. Młodzieżowe jury, którego miałem przyjemność być członkiem, po dyskusji w dalszej walce o nagrodę filmowa zostawiło „Ogród Luizy” i „Jutro idziemy do kina”. Potem szybkie wyjście do jednego z licznych tarnowskich ogródków na rynku w celu lepszego poznania się i powrót do cali kinowej na kolejne dwa filmy, m.in. „Nadzieję” debiutanta, a jakżeby inaczej, Stanisława Muchy, na podstawie scenariusza Piesiewicza. Takie nazwisko miało wystarczyć za gwarancję doskonałego filmu, jednak nie było aż tak dobrze. Film był taki, jak główny bohater, nijaki. Potem kolejny debiut i do tego projekcja przedpremierowa „Taxi A” w reżyserii Marcina Korniluka. Film, którego jedynym atutem był Marian Dziędziel, odtwórca głównej roli.
Czwartek, przedostatni dzień pokazów konkursowych przyniósł ze sobą trzy bardzo dobre filmy: „Benka” Roberta Glińskiego, który dostał nagrodę od nas, czyli jury młodzieżowego, „Sztuczki” Andrzeja Jakimowskiego nagrodzone m.in. na festiwalu w Wenecji dla najlepszego filmu europejskiego, oraz „Wszystko będzie dobrze” Tomasza Wiszniewskiego, które w Tarnowie dostało nagrodę specjalną Telewizji Kino Polska.
Ostatni dzień to tylko jeden film: „Futro” debiutanta Tomasza Drozdowicza. Potem obrady, w których musieliśmy wybrać zwycięzcę. Jak już wspomniałem, wygrał „Benek”. Choć długo w tradycyjnej dyskusji nie mogliśmy wybrać tego jednego i niezbędne okazało się głosowanie, po którym wszyscy zgodzili się, że jest to słuszny wybór.
Piątek był dniem przypomnienia sylwetki zdobywcy nagrody za całokształt twórczości Tadeusza Konwickiego. Na sali kina Marzenie pojawiło się skandalicznie mało osób.
Potem przed wszystkimi uczestnikami zostały już tylko dwa koncerty muzyki filmowej na tarnowskim rynku. Pierwszy był częścią gali wręczenia nagród, którą poprowadzili Marzena Rogalska i Andrzej Sołtysik. Niestety gala rozpoczęła się z godzinnym opóźnieniem z powodu złej pogody. Warto było poczekać, bo koncert „Komeda-Komeda-Komeda” był, moim zdaniem, najlepszym ze wszystkich. Pomiędzy występami kolejnych zespołów wręczono nagrody, które otrzymali: Dorota Kędzierzawska za film „Pora umierać” Grand Prix od jury pod przewodnictwem Wiesława Saniewskiego; Robert Gliński za film „Benek” od jury młodzieżowego pod przewodnictwem Marcina Kawy, Tomasz Wiszniewski za „Wszystko będzie dobrze” nagrodę specjalną Kino Polska oraz Maciej Wojtyszko za „Ogród Luizy”- nagrodę publiczności.
Jak każdego roku wraz z filmami do Tarnowa przyjechali ich twórcy (reżyserzy, aktorzy, operatorzy), którzy po projekcjach spotykali się z widzami w kawiarni kina, gdzie odpowiadali na pytania. Wszystko mijało w bardzo miłej atmosferze i wiosennej pogodzie. W Tarnowie festiwal jest jedyną możliwością na zapoznanie się z aktualną rodzimą kinematografią, która jest w całkiem dobrej kondycji. Szkoda tylko, po odliczeniu komedii romantycznych kręconych na podstawie jednego scenariusza, zostaje tylko 14 wartościowych filmów rocznie. Mimo że na kilku filmach była pełna sala, to niestety na projekcjach zwłaszcza popołudniowych, na sali zjawiało się mało osób.
Praca w jury młodzieżowym była dla mnie ciekawą przygodą. Przyjazna atmosfera, spotkania nie tylko na sali kinowej, a przede wszystkim wspólna miłość do kina pozwoliły wybrać film, naszym wspólnym zdaniem najlepszy. Po skończonym festiwalu należy zacząć już odliczać dni do kolejnej edycji, już za rok.
Mateusz Starzyk