“Kochać człowieka, to znaczy mieć czas,
nie spieszyć się, być obecnym dla niego.”
Hans BurkiŻyjemy w XXI wieku — stuleciu nowych technologii, nowinek technicznych, – w którym zapominamy o drugim człowieku. Wracając do domu po skończonych zajęciach w szkole, pragniemy jedynie odciąć się od świata zewnętrznego, zatopić się w muzyce, zapomnieć o sprawdzianach, obowiązkach i wszystkich wyzwaniach, które stawia przed nami świat. W ten sposób odbieramy sobie to, co najcenniejsze — możliwość kontaktu z nowo poznanymi ludźmi. Wolimy porozmawiać przez Facebooka, niż spotkać się na mieście, brakuje nam czasu na pozaszkolne życie. Na przerwach chowamy głowę w książkach, nie myśląc o tym, że to właśnie kontakt z drugim człowiekiem jest najlepszą formą nauki, wymianą własnych doświadczeń. Tym samym pozbawiamy się szansy znalezienia przyjaźni czy miłości.
Zbliża się 14 lutego — dzień zakochanych, których patronem jest św. Walenty. (Jest on również patronem psychicznie chorych, co może zastanawiać?) Welentynki są świętem skomercjalizowanym, kojarzącym się ludziom z amorami, czerwonymi serduszkami, kartkami z wyznaniem miłości. Dla osób niepozostających w związkach, tzw. singli ten dzień jest jednym z najgorszych w roku, (według nich) “piętnuje” bowiem osoby żyjące w pojedynkę. Tacy ludzie mają najczęściej negatywne podejście do walentynek, ponieważ ich wyobrażenie miłości ukształtowało się na podstawie stereotypów. Do dyskusji ze sceptykami włączają się “romantycy”. Wierzą oni, że jeśli jesteśmy komuś przeznaczeni, to mimo wszystkich przeciwności losu i tak się odnajdziemy, że szekspirowska miłość, (choć może mniej tragiczna) nadal istnieje. Stefan Żeromski napisał kiedyś w “Syzyfowych pracach”: “ Gdybyś kiedyś we śnie poczuła, że oczy moje już nie patrzą na ciebie z miłością, wiedz, żem żyć przestał.” Czy każdy z nas nie pragnie takiej właśnie miłości (wiecznej, prawdziwej, dogłębnej)?
Czym jednak jest miłość? Myślę, że nie zawiera się ona w naszym wyglądzie czy sposobie bycia. Nie da się stworzyć jednoznacznej definicji, tak jak nie da się zamknąć w słowach towarzyszącego jej poczucia szczęścia, wolności, spełnienia i własnej wyjątkowości zarazem. Miłość nie opiera się na żadnych zasadach. Choć tworzymy w swojej głowie wizję związku niczym z komedii romantycznej czy bestsellerowego romansu, to tak naprawdę wszystko to traci znaczenie, jeśli tylko spotkamy kogoś, kto jednym spojrzeniem wymaże z pamięci całą listę miłosnych wymagań. Potrzeba jedynie cierpliwości i odwagi, by otworzyć się na świat. Przyjmując taką postawę, możemy pomóc nie tylko sobie, ale również innym: sprawimy, że zapomną o szkolnych problemach, będą patrzeć w przyszłość z większym optymizmem; będziemy ich ”osobistym promyczkiem słońca”. W ten sposób zyskamy coś równie cennego jak miłość — przyjaźń. W dniu św. Walentego często zapomina się o tej relacji, uważając ją za coś niewartego uwagi. Jednak czy miłość nie opiera się na przyjaźni? Amerykański psychoterapeuta Alan McGinnis stwierdza, że: “Przyjaźń jest podstawą każdej miłości.”. Jego słowa są dowodem na to, że nie należy szeregować tych pojęć na różnych poziomach. Miłość powinna znaleźć się na równi z przyjaźnią, gdyż w obu tych relacjach najważniejszy jest drugi człowiek. I w tym właśnie zawiera się ich piękno.
***
“Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości.”
William Shakespeare
Krzyczę ciszą
Beznamiętnie patrzysz w mrok
Krzyczę ciszą
głuchy słuch, ślepy wzrok.
Krzyczę szeptem.
Brew ku niebu z wolna mknie…
Krzyczę ciszą
Czy rozumiesz? Nie…
Krzyczę szeptem.
Głos jak miecz w twe serce godzi.
Krzyczę szeptem.
Czy twój słuch znów Cię zawodzi?
Krzyczę głośno!
Tak! Już wiesz – nieme wołanie…
Krzyczę głośno!
Wnet odkryjesz me kochanie.
milknę
Tylko świat wciąż kpiąco pyta:
– To nic?!
– To wszystko.
Monika Wilk, IIG